niedziela, 20 września 2015

Krzemieniec (Kremenaros): Przełęcz Wyżna - Mała Rawka - Wielka Rawka - Krzemieniec

Góra Krzemieniec, zwana też górą Kremenaros, to cel wielu bieszczadzkich wycieczek. Spośród innych gór wyróżnia ją to, że tu zbiegają się granice trzech państw: Polski, Ukrainy i Słowacji.
Aby dojść na górę Krzemieniec, wyruszyliśmy z Przełęczy Wyżniańskiej.
Wkrótce po wejściu na teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego (wejście jak zawsze płatne) spotykamy około 10 krów odpoczywających w cieniu. Wszystkie w takich jasnych kolorach. Bardzo miły widok :)


Po wejściu do parku szliśmy zielonym szlakiem.
Niedaleko od wejścia na szlak znajduje się Bacówka pod Małą Rawką, nieduża, ale zadbana. Spodobał mi się tutejszy sposób wydawania posiłków. Pan wydający posiłki (może to był prowadzący schronisko) zapisywał imię osoby zamawiającej. Następnie wołał np.: "Grzegorzu, zapraszam po jajecznicę!" albo "Magdo, zapraszam po herbatę!".
Początkowo oczywiście droga prowadziła przez las. Taki już jest schemat bieszczadzkich wycieczek: najpierw droga przez las (bukowy, a później świerkowy), a po wyjściu z lasu połoniny i piękne krajobrazy; zejście drogą przez las. Podsumował to mój syn, mówiąc, że wszystkie wycieczki są takie same i przez to trochę nudne. Nie wiem, czego się spodziewał :) Mnie osobiście to nie przeszkadzało.
Bieszczadzkie szlaki są bardzo dobrze zadbane, umocnione, z udogodnieniami dla turystów.
Na połoninach dużo czerwonej jarzębiny.
Szlak prowadzi przez Małą Rawkę (1267 m). Dla wielu turystów jest to oczywiście miejsce postoju i odpoczynku na drewnianych ławkach.
Kierujemy się w stronę Wielkiej Rawki (1304 m), idąc żółtym szlakiem. Mijamy piękne połoniny. Krzemieńca stąd nie widać. Zasłania go szczyt Wielkiej Rawki.
Na szczycie Wielkiej Rawki znajduje się betonowy słup, dawny znak geodezyjny.
Po drodze mijamy wiele osób. Spotykamy starszą panią, samotnie wędrującą, którą kilka dni wcześniej widzieliśmy na Tarnicy. Mijamy też kobietę z synem, która nas rozpoznaje i mówi, że dwa dni wcześniej spotkaliśmy się na Połoninie Caryńskiej. Ja jej nie pamiętam; jednak miło jest być zapamiętanym :)
Słowacka i ukraińska nazwa góry Kremenaros jest całkiem podobna do polskiej nazwy Krzemieniec - Kremenec. Nazwa Kremenaros funkcjonuje  między innymi na mapach. Skąd się ta nazwa wzięła?
Są dwie teorie na ten temat. Pierwsza mówi, że jest to nazwa pochodząca z języka łemkowskiego lub bojkowskiego. Druga, oficjalna, że - z języka węgierskiego. Ten teren należał kiedyś do Austro-Węgier i niektóre słowa mogły pozostać. Spotkałam się jeszcze z trzecią, wymyśloną przez kogoś, raczej osobistą teorią: Jest to nazwa łemkowska lub bojkowska; jednak oficjalnie mówi się, że jest to nazwa węgierska, aby zatrzeć ślady po dawnych mieszkańcach tym ziem. Trudno dociec prawdy.
Z Wielkiej Rawki do Krzemieńca prowadzi niebieski szlak.
Do Krzemieńca dochodzi się wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej. Prowadzi nas ścieżka przez las.
Polskie słupy graniczne są najbardziej estetycznie wykonane: z godłem i napisem Polska, czego nie ma na słupach ukraińskich i słowackich.
Kremenaros to zbieg granic Polski, Słowacji i Ukrainy. Miejsce to jest oznaczone granitowym obeliskiem - prostopadłościanem o podstawie trójkąta.
Góra Kremeneros sama w sobie nie jest ani pięknym, ani nadzwyczajnym miejscem. Jest to miejsce zalesione z jednym tylko widokiem, który pokazuję na zdjęciu poniżej. Wyróżnia ją jedynie to, że tu zbiegają się granice trzech państw.
Wszyscy robili sobie zdjęcia przy znaku granicznym, z każdej strony - polskiej, słowackiej i ukraińskiej. Widziałam tu nawet Grzegorza (tego od jajecznicy w schronisku) z wnukiem.
Wracaliśmy tą samą drogą. Przejście całego szlaku zajęło nam około cztery godziny - zgodnie z prognozami na mapie turystycznej.

22 komentarze:

  1. Bardzo przyjemna wycieczka. Okolica piękna, spokój, zieleń i cudne widoki. Dawno już nie byłam w Bieszczadach więc trochę zazdroszczę.
    Miłej niedzieli Haniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycieczkę mile wspominam.
      Życzę miłej niedzieli i całego tygodnia :)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia. Tak obcować z naturą to po prostu jest cudownie. Hehe, rozumiem Twojego syna, ale też i Ciebie rozumiem doskonale. Ja mogę bez końca łazić sobie, oglądać niebo, rośliny etc. i mi się to nie nudzi:) Rzeczywiście wydawanie posiłków w taki swojski sposób bardzo miłe:)
    Uściski!:))

    OdpowiedzUsuń
  3. love your blog :)
    Happy Sunday! :)

    http://www.itsmetijana.blogspot.rs/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam z wizyta w Bieszczadzkim Parku Narodowym :( Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo pięknych zdjęć i to miejsce styku trzech państw...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bukowy to las, świerkowy smreczyna albo bór.
    moi synowie też cały czas marudzą że im na szlaku nudno, chyba zresztą sam bym marudził jak bym musiał z wapniakami chodzić, co innego z rówieśnikami.

    "Kremenaros" - na moje ucho brzmi z grecka... A jeśli tak samo brzmi dla innych, to raczej mamy tu do czynienia z nazwą łemkowską lub bojkowską (ludy prawosławne, czyli z greka obsłuchane), jakoś tam spolszczoną. Tym bardziej że no powiedzmy sobie szczerze znalazł ktoś tam kiedyś krzemień? Bo ja nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach te Bieszczady...jak zwykle piękne...mam nadzieję w tym roku się uda się dotrzeć na szlak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jesienią jest tam pięknie. Chętnie pojechałabym jeszcze raz :)

      Usuń
    2. Kolega wrócił wczoraj...
      ale mu gęba radością jaśniała, aż świecił ;-)

      Usuń
  8. Ciekawa wycieczka. Super, że przypominasz mi znane kiedyś szlaki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne zdjęcia..Fajnie wyglądają te jasne krówki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, pochodziloby się tak po górach... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Danke Sehr!Krówki są cudne,takie pastelowe!Piękne krajobrazy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bieszczady są piękne. Chciałabym pojechać tam
      jeszcze raz.
      Pozdrowienia :)

      Usuń