sobota, 27 stycznia 2024

Psie portrety

 Ostatnio regularnie, raz w miesiącu, uczestniczę w zajęciach odbywających się w Muzeum Manggha. W ostatnim miesiącu były zajęcia językowe, układanie krótkich form poetyckich poezji japońskiej - haiku i tanga.  Jednak przeważnie na początku jest oprowadzanie po którejś z wystaw, a potem malowanie tuszem lub farbami rysunków zainspirowanych obrazami z wystawy.

Ostatnio byliśmy na wystawie Masakazu Miyanaga zatytułowanej Pół na pół. Wydaje się, że to są obrazy, jednak to były pisane ikony. Można było obejrzeć mnóstwo złotych elementów z płatkami prawdziwego złota. Wizerunki psów nie bardzo mi się spodobały, najbardziej zachwyciły mnie złote elementy.


Na każdym z obrazów jest łaciński napis, który w wolnym tłumaczeniu brzmi: Każdy dzień niesie dary.
Najpierw jedna z młodych pań (po japonistyce) opowiadała nam o wystawie. Następnie pani po ASP przykazała nam szkicować ołówkiem tego poniższego psa. Najpierw 30 sekund, potem jedną minutę, na końcu trzy minuty. Każdy szkic był coraz bardziej szczegółowy. Ale to nie były właściwe  zajęcia.



Przeszliśmy do sali edukacyjnej. Były tam przygotowane podkłady malarskie, dwa pędzle - jeden cienki, jeden gruby, farby, ołówek, paleta. Najpierw pani po ASP szkicowała na dużej, zawieszonej na stojaku kartce elementy rysunku. Zaczęliśmy od koła. Potem dochodziły kolejne elementy. Wkrótce każda pani (panów nie było) miała naszkicowanego psa. Podkład mieliśmy pomalować na żółty kolor.
Każdy miał przed sobą wizerunek malowanego psa. Poniżej:

Wkrótce zaczęły się pojawiać psy. Pani prowadząca oczywiście nam pomagała.
Każdy pies jest inny, chociaż na pierwszy rzut oka wszystkie wydają się podobne.




Następnie malowaliśmy tła. Niektórzy wybierali tło popielate, inni niebieskie. Ja zostawiłam tło żółte, trochę je udoskonaliłam. Na poniższym obrazie pani namalowała tło niebieskie, było piękne. Zdjęcie nie oddaje tego koloru. 

To były bardzo fajne zajęcia. "Obrazy" wzięliśmy do domu. Mój jest w pokoju córki.

sobota, 20 stycznia 2024

Marsylia

 Kiedy wysiedliśmy z pociągu, poczuliśmy, że powietrze inaczej pachnie. To był zapach Morza Śródziemnego. Miasto na Lazurowym Wybrzeżu, piękne, pełne wspaniałych nadmorskich widoków. Po odwiedzeniu Marsylii Lyon wydał się nam małym, niepozornym miastem, chociaż tak się nim zachwycaliśmy.




Zaraz po wyjściu z dworca kolejowego zobaczyłam wspaniałe monumentalne budynki. Lubię taki monumentalizm; między innymi za to pokochałam Marsylię. Jest tu też mnóstwo wąskich uroczych uliczek. Najbardziej zachwycił mnie Stary Port, pełen kutrów rybackich, łodzi, żaglówek. Można tam było kupić świeże ryby - prosto z kutra.






Spacerowaliśmy po tym pięknym mieście, robiliśmy 15-20 kilometrów dziennie. Niektóre miejsca odwiedzaliśmy kilka razy. Podobno Marsylia jest bardzo niebezpiecznym miastem, pełnym gangów narkotykowych. Zdarza się tu mnóstwo kradzieży. My tego nie doświadczyliśmy. To drugie co do wielkości miasto we Francji, oczywiście po Paryżu.