Historia Dżoka jest przez niektórych uważana za jedną z legend Krakowa.
Pies był zwykłym kundelkiem i nawet nie było wiadomo, jakie jest jego imię.
Pies był zwykłym kundelkiem i nawet nie było wiadomo, jakie jest jego imię.
Jego właściciel zmarł na serce w samochodzie na Rondzie Grunwaldzkim. Gdy go stąd zabrano, pies nie chciał opuścić tego miejsca, oczekiwał na powrót pana. Trwało to długo, ponad rok. Przynoszono mu jedzenie. Okoliczni mieszkańcy chcieli go przygarnąć, jednak on na to nie pozwalał, ciągle czekając. Zima była wtedy dość mroźna i dlatego zbudowano mu w zakamarkach ronda budę.
Jedna z mieszkanek Kazimierza, Maria Muller, odwiedzała Dżoka codziennie, przynosiła mu jedzenie. Zdobyła jego zaufanie i w końcu pozwolił się jej przygarnąć.
Kobieta zmarła w 1998. Zwierzę uciekło i wałęsając się po terenach kolejowych zginęło pod kołami jadącego pociągu.
Kobieta zmarła w 1998. Zwierzę uciekło i wałęsając się po terenach kolejowych zginęło pod kołami jadącego pociągu.
Inna wersja tej opowieści mówi, że pies rzucił się pod pociąg, bo nie był w stanie drugi raz przeżywać bolesnego rozstania.
Twórcą rzeźby pomnikowej jest Bronisław Chromy. Odsłonięty 26 maja 2001 roku, którego dokonał pies – owczarek niemiecki o imieniu Kety. W tym momencie był to trzeci pomnik psa na świecie. Obecnie pomników takich jest więcej, także w Polsce.
Twórcą rzeźby pomnikowej jest Bronisław Chromy. Odsłonięty 26 maja 2001 roku, którego dokonał pies – owczarek niemiecki o imieniu Kety. W tym momencie był to trzeci pomnik psa na świecie. Obecnie pomników takich jest więcej, także w Polsce.
Niewielki pomnik przedstawia psa, wyciągającego w kierunku widza lewą łapę. Pies znajduje się wewnątrz rozłożonych ludzkich dłoni. W założeniu symbolizuje psią wierność i ogólniej – więź zwierzęcia z człowiekiem.
Znajduje się nad Wisłą, niedaleko Smoka Wawelskiego.
Napis na pomniku głosi:
Najwierniejszy z wiernych, symbol psiej wierności. Przez rok /1990-1991/ oczekiwał na Rondzie Grunwaldzkim na swojego Pana, który w tym miejscu zmarł.
Lubię tę legendę:) Od razu przypomniał mi się Werniks z Kazimierza Dolnego:)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa opowieść.
UsuńTakich psów jest zapewne mnóstwo.
Pozdrawiam.
Ja całowałem brązową mordkę posągowego Werniksa - choć mówią że było całkiem inaczej...
UsuńDzisiaj przechodziłam obok pomnika Psa Dżoka.
OdpowiedzUsuńNie robiłam zdjęć. Mam podobne z ubiegłego roku. Jeszcze nie publikowane.
Pozdrawiam serdecznie:)
Trafiłam akurat na śnieżną pogodę, w słońcu byłoby widać wyraźniej.
UsuńJa byłam tu wczoraj, minęłyśmy się :)
Pierwsi byli Japończycy - z analogiczną historia, tylko że obok dworca kolejowego.
OdpowiedzUsuńSytuacja jak z wiersza Szymborskiej o kocie.
To był pies Haiko :)
UsuńO właśnie - gdzieś mi imię umknęło, a nie lubię wujka Googla pytać.
Usuńciekawa historia, nawet nie słyszałam o tym, dzięki tobie twojej wiedzy :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku , spóźnione ale szczere :)
Szczęśliwego, pomyślnego Nowego Roku!
UsuńDziękuję :)