Prowadzi mnie piękna
aleja złocista,
z kobiercem liściastym,
lśniąca i kwiecista.
I złociste liście lecą,
złote są platany,
i zielone kulki,
a w środku kasztany.
Spadają żołędzie
w czapeczkach brązowych,
pod dębem ich mnóstwo,
rudych i zielonych.
Dokąd mnie prowadzi
ta lśniąca aleja?
Może do pałacu?
A może do nieba?
Złocistą aleją
chcę iść jak najdłużej,
złote mijać drzewa
i jesienne róże.
"Spadają żołędzie
OdpowiedzUsuńw czapeczkach brązowych,
pod dębem ich mnóstwo,
rudych i zielonych." - a my takie żołędzie hyc do ziemi i teraz czekamy, co z nich wyrośnie. Serdeczności.
Tak bardzo chciałabym posadzić jakieś drzewo;
Usuńnie robiłam tego od dawna.
Pozdrowienia :)
Uroczy wierszyk :)
OdpowiedzUsuńMiło mi. Dziękuję za komentarz :)
UsuńLudzie się jak glupie cieszą
OdpowiedzUsuńZe się drzewa z lisci czeszą
Że kobierzec, że zlocistość
Jego wnerwia ta leścistość
Pęknoduchy karmią swe oczy
Jemu dysk omal nie wyskoczy
Ich do parku mogą liści wabić
Ale to on musi je grabić
Więc niech Wam się lico jak liść zaczerwieni
Uklony się należą miejskiemu konserwatorowi zieleni!
Bardzo ciekawie, fajnie :)
UsuńPozdrawiam :)